środa, 1 lutego 2017

Koszmar (2015) (recenzja)



Na wstępie  wita nas plansza ostrzegawcza że film zawiera efekty stroboskopowe nieodpowiednie dla epileptyków oraz muzykę nagraną na takich częstotliwościach iż może wywołać zawroty głowy. Niestety przyszło mi oglądać film na małym ekranie, w dodatku z lektorem nieco zagłuszającym chaos dźwiękowy jaki prezentuje nam ten obraz. Skłonny jestem jednak stwierdzić iż ten wstęp to bardziej opcja marketingowa, gdyż dyskotekowa forma nie ma istotnego znaczenia dla treści. Ot, bohaterowie są członkami subkultury która ubiera się w kolorowe stroje, farbuje włosy na nienaturalne barwy i słucha głośnej, elektronicznej muzyki. Stąd 1/3 filmu przypomina rave'owy teledysk gdzie migają światła, dźwięk zagłusza dialogi (dlatego niektóre sceny są z napisami), a jako podstawę dziwnych wizji przyjęto narkotyki łykane na imprezach. Same halucynacje są tutaj jednak odzwierciedleniem stanów emocjonalnych, niekoniecznie więc potrzebowały jakiegokolwiek wytłumaczenia. Zaś 2/3 filmu to kino uniwersalne, nakręcone dość tradycyjnie, więc nawet zakładając iż od muzyki rozbolałaby mnie głowa, miałbym kiedy odpocząć na sekwencjach umiejscowionych w czterech ścianach.

Achim Bornhak, reżyser filmu, przyjmuje iż dojrzewanie jest tytułowym "Koszmarem". Każe o tym przekonać się Tinie, głównej bohaterce obrazu. To nastolatka, zakręcona na punkcie mody, uwielbiająca całonocne wypady ze znajomymi do klubu i nie stroniąca od używek. Pewnego wieczoru zaczyna odczuwać czyjąś obecność w mieszkaniu. W kuchni słychać niepokojące dźwięki, przedmioty same się tłuką. Rodzice nie wierzą dziewczynie, ale wszystko wskazuje na to iż w ich czterech ścianach zadomowił się tajemniczy "gość". 

Mamy do czynienia ze stylistyką kina grozy, co widać już po samym opisie. Jest to jednak efekt przyjętej konwencji, a celem filmu raczej nie wydaje się wywołanie strachu. Przerażenie będzie raczej uczuciem towarzyszącym bohaterc, nie widzowi, stąd twórca lepi wizje w takiej, a nie innej stylistyce. Cały film nie jest zresztą chronologicznie ułożoną opowieścią, a bardziej odzwierciedleniem stanu emocjonalnego. Na ekranie świadomość przybiera kształty, materializuje się w realnym otoczeniu, ale wciąż pozostaje strumieniem myśli, które musimy odczytać. Całe szczęście choć "imprezowe" wątki wydają się jedynie obrazować sentyment twórcy do określonej subkultury, to już sposób w jaki portretuje Tinę wychodzi niebanalnie. Każda scena niesie za sobą echo jej problemów, zarysowując złożoną postać. W dodatku wszystko prowadzi nie do przesadzonego wybuchu tłumionych emocji, a do dość skromnego, acz treściwego finału i później zagadkowego, nastawionego na wiele interpretacji epilogu.

"Koszmar" to całkiem zgrabny reprezentant horroru autorskiego. Nie on pierwszy przedstawia życie nastolatków jako coś przerażającego, ale robi to z pomysłem. Nie wszystkie zabiegi formalne uznaję za uzasadnione, ale postać jaka pojawia się na ekranie w 30 minucie filmu jest bez wątpienia świeżym pomysłem. Warto doczekać do tego momentu, później jest już coraz lepiej.

3 komentarze:

  1. Niewątpliwie masz zdolności do wykopywania takich nieoczywistych rarytasów :) Nawet zachęciłeś mnie do seansu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat film ogarnąłem dzięki "Nawiedzonemu podcastowi". O tyle mogę polecić każdemu że celem było stworzyć obraz o problemach dojrzewania, a za środek obrano stylistykę horroru, a nie odwrotnie. Przez to raczej jest to uniwersalna rzecz. Choć także nie porażająca jakoś swoją głębią ;)

      Usuń
    2. Dziś ogarnąłem że ten film leciał 2 lata temu na Warsaw Film Festiwalu, czyli nawet można było go zobaczyć w polskim kinie. Pewnie robiła tam lepsze wrażenie i może nawet inaczej bym ocenił "dyskotekową" część, nawet jeśli nie wydaje mi się tak istotna.

      Usuń